Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/179

Ta strona została przepisana.

sercu dać mu pragnęłam chwilę wypoczynku, słodkiego zapomnienia!
Otworzyła ramiona i wspaniałym ruchem postąpiła krok naprzód.
Serafina cofnęła się przed nią z pośpiechem.
— O, nie lękaj się, pani! — zawołała hrabina z krótkim, nerwowym śmiechem — nie dla ciebie to schronienie przed burzami życia. Na świecie całym jeden tylko człowiek chętnie ofiarowałby ci coś podobnego... ale go odepchnęłaś. „Dla niej gotów jestem zostać męczennikiem, całować ciernie” — powiedział mi, kiedy — przyznaję — błagałam go, aby stawił ci opór, i oddałam papier w jego ręce... Ty, pani, bez skrupułu zdradzałaś małżonka i pana swego; teraz zapewne zdradzisz mnie przed Gondremarkiem, ale on, książę, nie chciał nikogo zdradzić. Pojmij to, pani: tylko jego dobrej woli zawdzięczasz, że znajdujesz się tu jeszcze, że cieszysz się złudzeniem władzy. Od niego tylko zależało (środki mu podałam), by zmienił z tobą role. Nie chciał; pozwolił się wrzucić do więzienia, zamiast ciebie w niem zamknąć!
Wyzywająco patrzała na księżnę, która z widocznem i przykrem wzruszeniem zaczęła mówić cicho:
— Gwałtowność twoja, pani, obraża mię i boli, lecz gniewać się nie mogę o uczucia, które — pomimo wszystko zaszczyt ci przynoszą... Powinnam była zresztą wiedzieć o tem wszystkiem. To słuszne. Zstąpię nawet przed tobą z mojej wysokości aż do wyznania, że po ciężkiej walce i z głęboką boleścią widziałam się jednak zmuszoną do tego kroku. I ja oceniam księcia... Pod wielu względami cenię go i szanuję... I nieszczęście nasze wspólnem jest, — chętnie biorę na siebie część winy — nie jesteśmy dobrani. Jego przymioty osobiste, wielkie — i dla mnie mają urok... Znam je, nie sądź, że ich nie widzę. Gdybyśmy nie byli tem, czem jesteśmy dla siebie, czułabym i myślała, jak ty, pani. Istnieją jednak względy wyższe, względy stanu, przed którymi ustąpić musi nawet serce: i taki obowiązek nakazał