Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/180

Ta strona została przepisana.

mi czyn, przed którym cofnąć się nie miałam prawa — mimo wstrętu. Lecz skoro minie groza, która mię zmusiła dla ocalenia państwa być okrutną i zimną — książę będzie uwolniony natychmiast. Bądź pani pewną, — przyrzekam ci to uroczyście. Inna na mojem miejscu — prawie każda — byłaby obrażoną na ciebie albo przestraszoną, onieśmieloną, — lecz ja cię pojmuję, hrabino, i usprawiedliwiam, dlatego ze spokojem przyjęłam niewłaściwe twoje uniesienie. Nie jestem tak okrutną i nieludzką, jak pani przypuszczasz — dodała z wyrazem twarzy, który miał prawdopodobnie oznaczać spokój i poczucie swej godności, lecz który mógł jedynie wzbudzić dla niej trochę współczucia.
Pani Rosen uśmiechnęła się wzgardliwie i potrząsnęła głową.
— Ale ja nie rozumiem cię, pani — odparła. — Suchymi względami stanu równoważyć miłość człowieka! Ależ to niedorzeczne!
Teraz Serafina wyprostowała się dumnie w poczuciu swej wyższości moralnej.
— Suche względy stanu to kwestya życia lub śmierci wielu osób, pani, — odezwała się z wyniosłym spokojem — może samego księcia i każdej z nas między innymi. Jakkolwiek młodą jestem, przeszłam twardą szkołę na swojem stanowisku, nim uznałam tę prawdę, że uczucia moje osobiste wobec spraw państwa nie mają prawa do istnienia i nie mogą być nigdy brane pod uwagę.
— O pisklęca niewinności! — zaśmiała się ironicznie pani Rosen. — Czyż podobna, abyś pani nie domyślała się nawet, jaką intrygą jesteś otoczona! Pomimo wszystko, mam litość nad tobą, widząc, jak naiwnie odgrywasz tę śmieszną rolę, którą ci narzucono bez twej wiedzy. Bądź co bądź, obie przecież jesteśmy kobietami... Biedne dziecko, biedne dziecko!.. Być kobietą to znaczy urodzić się po to, aby być oszukiwaną. Nienawidzę i gardzę kobietami, ale twój obłąd litość we mnie budzi... dlatego ci przebaczam.