Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/195

Ta strona została przepisana.

tlony taras i drogę wyznaczoną dwoma rzędami latarni, wiodącą ku miastu. A nad wszystkiem noc ciemna i niebo gwiaździste.
I ujrzała po chwili drobny, ciemny orszak, wychodzący z przedsionka i posuwający się pośród ciemności oświetloną aleją. Blask latarni kolejno przesuwał się po nim, lektyka kołysała się łagodnie, unoszona przez czterech ludzi; kanclerz zamykał pochód.
Gromadka oddalała się zwolna, w milczeniu, i zniknęła w ciemnościach nocy. Serafina przeprowadzała ją wzrokiem i myślą, pełna niezwykłych uczuć, z niepokojem i bólem patrząc okiem duszy na ruinę swych dążeń, celów i ambicyi. Cóż się stało w przeciągu tych godzin kilku z jej życiem, z nią samą?.. Komu zaufać teraz? Komu wierzyć?.. Nikomu. Nie widziała wkoło siebie ani jednego człowieka, na którego prawości w najmniejszej drobnostce ośmieliłaby się odtąd polegać. A wierność! Rozumiała, że z upadkiem Gondremarka, upadło całe jej drobne stronnictwo — jeśli istniało kiedykolwiek.
Stała tak oparta o wilgotną szybę, wstrząsana lekkim dreszczem nerwowej gorączki i chłodu nocy, od którego lekka, rozerwana suknia zabezpieczyć jej nie mogła. I czuła, że ogarnia ją znowu bezwładność, gorycz, zwątpienie, rozpacz.
Tymczasem nieprzerwany łańcuch konsekwencji rozwijał się sam przez się i jak przeznaczenie wiódł do następstw nieuniknionych i groźnych: wśród ciemności już błyskał krwawy płomień buntu, chwiały się mury gmachu, który miał paść w ruinę.
Lektyka przebyła wkrótce bramę pałacową i zniknęła w ulicach miasta, oświetlonych słabo niepewnym blaskiem dość rzadkich latarni. Tu jednak napotkała ruch niezwykły. Jakim cudem niepokojąca i nieokreślona wieść przeniknęła mury pałacowe? jaki wiatr tajemniczy rozniósł ją po mieście? Odgadnąć trudno, nawet niepodobna. A jednak miasto odczuło wstrząśnienie. Coś płynęło z powietrzem i w sercach