Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/20

Ta strona została skorygowana.

— O, nie, Fritz, to byłoby dodawać zbrodnię do grzechu. Wielmożny pan rozumie, — zwrócił się do Ottona — że książę sam wszystkiemu winien? Ma młodą żonę, ma państwo dziedziczne, przysiągł przecież opiekować się jedną i drugiem.
— Przysiągł w kościele — powtórzył Fritz z mocą. — Ale tu mamy dowód, co znaczą przysięgi książąt.
— Tak, tak — potwierdził starzec, smutnie potrząsając głową; — żonę i państwo oddał na łaskę awanturnika pruskiego, obcego obieżyświata. Młodej kobiecie pozwala brnąć coraz bardziej w grzechu, że kraj cały o tem mówi ze zgorszeniem... a przecież to dziecko prawie, ma lat dwadzieścia parę! A państwo? Sam przygniótł je ciężarem występku, bezbożności, nowych podatków, a zgubi je wojną.
— Wojną? — zapytał Otton.
— Tak, dobry panie, wszyscy to przepowiadają, którzy patrzą na te intrygi. A to wszystko jest bardzo smutne. Straszna rzecz patrzeć, jak ta młoda kobieta idzie drogą, prosto wiodącą do piekła, ścigana przekleństwami ludu. Straszna rzecz i dla kraju tak pięknego, bogatego, lecieć w przepaść dla braku troskliwego rządu. Lecz mojem zdaniem, Otton nie ma prawa na nic narzekać: podług czynów otrzyma i wynagrodzenie, a Pan Bóg niech zmiłuje się nad jego duszą. Wielki to grzesznik i zatwardziały bardzo.
— Nie dotrzymuje słowa, więc jest krzywoprzysięzcą; bierze zapłatę za to, czego nie wypełnia, to znaczy: kradnie. Bogaczem jest i głupcem. Cóż więcej powiedzieć można?
Fritz wzgardliwie klasnął palcami.
— Teraz zrozumieliście pewno, wielmożny panie, — zaczął znów starzec — dlaczego nie mamy dobrej opinii o księciu Ottonie. Można w prywatnem życiu być człowiekiem dobrym i sprawiedliwym, można posiadać także cnoty obywatelskie, lecz jeżeli człowiek ani tak ani inaczej nie zasługuje na szacunek, niechże go Bóg oświeci! Ludzie sądzą podług wartości. Nawet ten Gondremark, którego Fritz tak uwielbia...