Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/212

Ta strona została przepisana.

zielono-błękitnem jeziorkiem, albo z wierzchołka skały spadając szeroką, w mgłę stubarwną rozpryskującą się kaskadą.
Serafina, mijając te cuda natury, widziane po raz pierwszy, poiła się niemi z pełnym zachwytu podziwem. Tyle wrażeń niezwykłych, nowych i nieznanych odświeżało jej duszę, niby nowe życie, karmiło wszystkie zmysły subtelną rozkoszą, roztaczało przed nią niezbadane światy. A nad pięknością dziewiczą tej ziemi niebo bez chmurki i słońce złociste.
Kraina piękna!
Znużona wreszcie drogą, pośpiesznie przebytą, zatrzymać się musiała nad wodą, szeroko, chociaż płytko rozlaną na obszernej łące. Duże kamienie, niby wyspy karłów, leżały na tem niezwykłem jeziorze, krzaki zielone ocieniały brzegi, dno mech zaściełał i korzenie sosen, odbijających w tem jasnem zwierciadle swe zielone konary. Serafina lekko pochyliła się także nad powierzchnią i ze zdziwieniem patrzała w swój obraz. To była ona!.. to zjawisko blade, o wielkich, ogniem błyszczących źrenicach i stroju fantastycznym z książęcych łachmanów... To była ona!
Wiatr lekki, drobną falą marszcząc wód powierzchnię, zmieniał jej rysy; uśmiechnęła się do tego widoku, i obraz, fantastycznie ożywiony ruchem lekko wzburzonej fali, przesłał jej nawzajem uśmiech dobrotliwy i pełen wyrazu.
Długo tak stała, kąpiąc się w promieniach słońca i litując nad sobą, nad nieładem stroju, nagością ramion, podrapanych w biegu, poranionych w upadku; była powalaną, brudną i obdartą i nie miała możności, a nawet nadziei doprowadzenia wkrótce do porządku braków swej toalety!
Z uśmiechem i westchnieniem zapragnęła wreszcie skorzystać z naturalnego zwierciadła i zatrzeć chociaż trochę na swej fizyognomii ślady nocnej przeprawy. Umyła twarz i ręce, wyjęła z uszu brylantowe kolce i zawinęła je w cienką chusteczkę, poprawiła cokolwiek nieład swojej sukni i rozpuściła włosy, które osłoniły ciemnym i gęstym płaszczem jej