Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/240

Ta strona została przepisana.

znał ich widać, podniósł laskę w górę, dając nią jakieś znaki. Książę i pani Rosen przyśpieszyli kroku.
Spotkali się na skręcie, gdzie drobny potoczek białą kaskadą spadał ze skalistej ściany i ginął wśród zarośli. Baronet poważnie i z całą etykietą złożył księciu ukłon, pełen szacunku, ale przed hrabiną pochylił głowę lekko, z wyrazem zdziwienia i nieukrywanej ironii.
— Czy to podobna, — rzekł tonem pytania — abyś pani o niczem dotąd nie wiedziała? Pani?
— O czem mam wiedzieć?
— Rzeczy pierwszorzędnej wagi: rewolucya w Mittwalden, Rzeczypospolita ogłoszona, pałac książęcy w popiołach, Gondremark ciężko ranny...
— Henryk ciężko ranny?! — krzyknęła hrabina.
— I mocno cierpiący — dodał baronet poważnie. — Jęki jego...
Nie skończył, gdyż w tejże sekundzie z ust hrabiny padło tak grube przekleństwo, iż w każdej innej chwili słuchacze byliby zadrżeli ze zdumienia. W mgnieniu oka zwinna kobieta znalazła się znów na siodle, i nie troszcząc się o nikogo, w pełnym galopie zniknęła im z oczu.
Dopiero po dłuższej chwili, przyszedłszy do siebie, służący pośpieszył za nią, wszystkiemi siłami przynaglając do biegu swojego rumaka. Konie u karety, spłoszone tym nagłym porywem, w bok się rzuciły, i z trudem zdołano powstrzymać je na brzegu znacznej pochyłości. Echo uderzeń podków o skalistą drogę rozlegało się ciągle, równe, szybkie, jednostajne: hrabina jak błyskawica mknęła po słonecznej drodze. Na jednym z nagłych jej skrętów kobieta, idąca pieszo i z trudem pod górę, ledwo zdążyła umknąć jej z drogi, zachwiała i padła o kilka cali od przepaści. Lecz hrabina nie zwróciła na nią żadnej uwagi: w tej chwili życie ludzkie nie miało dla niej wartości, jeden cel tylko widziała przed sobą i śpieszyła wciąż naprzód,