Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/37

Ta strona została przepisana.

ja sam... Tak, panie, jestem członkiem tajnego stowarzyszenia i mam medal...
Rozpiął koszulę, zdjął z szyi zieloną plecionkę i podał księciu zawieszony na niej medal z wyobrażeniem odradzającego się Feniksa i napisem: Libertas.
— Teraz sam pan widzisz, że możesz mi ufać — rzekł, chowając swój skarb z powagą. — Nie jestem pierwszym lepszym samochwalcą, lecz rewolucyonistą z przekonania.
I rzucił na księcia wzrokiem tryumfatora i uwodziciela.
— Rozumiem — odparł Otton. — To wystarczające. Jednakże, mojem zdaniem, przyjacielu, ten najlepiej służy swojemu krajowi, kto jest przedewszystkiem uczciwym człowiekiem. Co do mnie, chociaż się nie omyliłeś, przypuszczając, że jestem zamieszany w sprawy polityczne, nie mogę cię objaśnić więcej, gdyż ani mój charakter, ani zdolności nie nadają się do roli wodza. Natura przeznaczyła mi widocznie, abym słuchał i wykonywał wolę innych. A jednakże każdy z nas musi panować nad czemś, chociażby tylko nad własnemi namiętnościami, panie Fritz, i człowiek, który myśli o małżeństwie, powinien się nad tem dobrze zastanowić. Stanowisko męża, jak panującego, jest bardzo sztuczne i zawiłe: jednemu i drugiemu trudno dobrze postępować. Czy rozumiesz, co chcę powiedzieć?
— O, tak, naturalnie!.. każdą rzecz zrozumieć mogę — mówił Fritz, zmieszany kierunkiem rozmowy i niezadowolony z rezultatów swoich wyznań. — Ale, — zapytał nagle z ożywieniem — czy nie na arsenał kupiłeś pan folwark?
— Zobaczymy — odparł, śmiejąc się, książę. — Nie okazujmy zbytku gorliwości... tymczasem, gdybym był tobą, wolałbym nie wiedzieć o niczem... co do tej sprawy.
— O, niech pan będzie spokojny! — zawołał Fritz uszczęśliwiony, chowając do kieszeni dukata. — Nie słyszałem od pana ani słowa... ani słowa. Poznałem ja odrazu, co to znaczy, i mogę powiedzieć teraz, że wiem wszystko. Niech pan pamięta tylko, — dodał z miną tajemniczą — gdyby