Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/45

Ta strona została przepisana.

niejszego monarchy. Może to pana zajmie — mówił polityk z zapałem — i przypuszczam, że pana zainteresuję, przedstawiając mu mój ideał księcia. My, ludzie wiedzy, pracując w zamkniętym i cichym gabinecie, nie dążymy do życia czynu; dwa te rodzaje egzystencyi wykluczają się nawzajem, jest to rzecz dowiedziona. Ale filozof na tronie nie byłby też stosownym, chociaż potrzebnym jest gdzieś bardzo blizko, jako doradca w każdej ważnej chwili. Na księcia uważałbym za najodpowiedniejszego człowieka średniej inteligencyi, raczej żywego niż głębokiego, o przyjemnem obejściu, umiejącego podobać się i rozkazywać, przytem bystrego spostrzegacza, wesołego usposobienia, jednem słowem: sympatycznego. Od chwili, gdy pan wszedłeś, zwracam na ciebie uwagę, i oto mogę powiedzieć, że gdybym był Grunewaldczykiem, prosiłbym Boga o władcę podobnego do pana.
Książę wybuchnął śmiechem.
— Czyż doprawdy? Istotnie?
Boederer śmiał się także z widocznem zadowoleniem.
— Wiedziałem, że zadziwię pana — rzekł wesoło. — To nie są poglądy tłumu.
— O, nie! Zapewniam pana.
— A właściwie — poprawił się licencyat z powagą — to nie są ideały tłumu w dniu dzisiejszym; lecz wybije godzina, może niedaleka, kiedy zejdą i na ten poziom.
— Wybaczy pan, że wątpię — rzekł uprzejmie Otton.
— Skromność była i jest przymiotem godnym uwielbienia, zapewniam pana jednak, że mając do pomocy takiego doktora Gottholda np., byłbyś, podług mego zdania, zasadniczo przynajmniej, ideałem monarchy.
Na podobnej rozmowie czas upływał szybko i przyjemnie dla księcia; na nieszczęście jednakże, uczony licencyat, który był także w drodze do Mittwalden, zbyt niewprawnym był jeżdźcem, aby jej dziś mógł dokończyć, przebywszy już połowę. Pozostał więc na noc w Backsteinie, a Otton, chcąc uwolnić się od własnych myśli, które najuciążliwszem były