Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/54

Ta strona została przepisana.

popularność uczonego... rzecz zupełnie nieosobista, urojona, znikoma, jak samo widziadło. Jest popularność polityczna... bardzo, bardzo różna; wartość — względna. Jest dalej taki gatunek, jak twoja, najbardziej osobowa ze wszystkich: kobiety cię kochają, a służba ubóstwia. Przywiązać się do ciebie jest rzeczą tak naturalną i konieczną, jak pieścić psa. Gdybyś był tylko skromnym traczem leśnym, byłbyś najpopularniejszym mieszkańcem Grunewaldu; jako książę... ba! chybiłeś w wyborze powołania. Lepiej zresztą może, iż sam to uznajesz.
— Może lepiej? — powtórzył Otton.
— Zapewne; nie chcę twierdzić dogmatycznie.
— Zapewne lepiej, rozsądniej, uczciwiej.
— Zamierzasz być rozsądnym? — spytał, śmiejąc się, uczony.
Otton przysunął krzesło, i oparłszy łokcie na biurku, spojrzał prosto w oczy swemu kuzynowi.
— Jasno i krótko: czy to nie po męsku? — zapytał.
Gottbold zawahał się na jedną sekundę.
— Nie — odparł; — jeśli mam powiedzieć prawdę, to nie po męsku.
Roześmiał się głośno i dodał, zacierając ręce:
— Nie wyobrażam sobie, żebyś chciał pozować na męskość. Brak pozy to właśnie jeden z tych rysów w tobie, które jestem gotów uwielbiać. Imię cnoty wywiera na każdego z nas pewien urok, i dlatego pragnęlibyśmy przyznać sobie wszystkie, bez względu nawet na to, czy je z sobą pogodzić można. Każdy z nas gotów wierzyć jednocześnie, że jest zuchwały i pełen rozsądku, dumny ze swojej dumy i po chrześcijańsku pokorny, — eh, któżby to wyliczył. Ale z tobą co innego. Ty się nie dostrajasz do niczego, jesteś zawsze poprostu sobą, i to mi rozkosz sprawia. Zawsze mówię: niema na świecie człowieka tak obojętnego na wrażenie, jakie sprawia, jak książę Otton. Nigdy żadnej pozy!