Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/59

Ta strona została przepisana.

— A zatem?.. Niezbyt pocieszającym był sąd twój o mnie, jako o księciu; teraz pragnąłbym usłyszeć, co sądzisz o mnie, jako o małżonku?
— O, co do tego, — żywo przerwał Gotthold — to zupełnie inna historya. Do tego się nie mieszam. Jestem starym kawalerem, prawie mnichem. W sprawach małżeńskich radzić ci nie umiem.
— Nie żądam od ciebie rady, — rzekł, powstając, książę — tylko trzeba z tem skończyć. Tak dłużej być nie może.
I niespokojnym krokiem zaczął chodzić po pokoju, założywszy ręce na plecy.
— Niech cię Pan Bóg oświeci! — rzekł Gotthold po długiem milczeniu. — Ja tutaj nic nie mogę.
— I skąd to poszło? Co to jest? — pytał dalej książę. — Jak to określić? Czy to obawa śmieszności? Brak zaufania w sobie? Czy poprostu próżność?.. Mniejsza zresztą o definicyę, gdy nie można wątpić o rzeczy! Nie znosiłem nigdy w niczem afektacyi, wielkiego przejmowania się niczem, pozy. Wstydziłem się od pierwszej chwili tego śmiesznego państewka; nie mogłem znieść tej myśli, iż ktoś mię posądzi, iż biorę na seryo rzecz tak ostentacyjnie niedorzeczną. I nie byłem w stanie wziąć się poważnie do pracy, zająć się czemś na seryo, bez żartu i śmiechu... Do dyabła, przedewszystkiem odczuwałem śmieszność! Byłem wrażliwy na to. Czy to moja wina, skoro mię takim stworzono? I to samo powtórzyło się w małżeństwie — dodał ciszej. — Nie umiałem uwierzyć, że ona mię kocha; bałem się być natrętnym; chciałem obojętnością osłonić głupotę swoją, czy zarozumiałość. Oto wierny obraz mego niedołęstwa.
— Jedna w żyłach naszych krew płynie — odparł Gotthold filozoficznie. — W ogólnych rysach malujesz charakter prawdziwego sceptyka.
— Sceptyka?.. Tchórza chyba! — rzucił Otton. — Nędznego tchórza, bez nerwów, bez serca!