nia: wina jest po waszej strome. Jeśli jednak uważnie przeglądałeś pan moje papiery, sądzę, iż zaciągnąłeś u mnie bardzo poważny dług wdzięczności. Na zakończenie dodam, iż nie zdążyłem się jeszcze dziś ubrać, i przypuszczam, iż obowiązek grzeczności dozorcy względem więźnia zobowiąże pana do pozostawienia mię w spokoju.
Na stole leżał papier, książę usiadł i napisał własną ręką bilet wolnego przejazdu dla sir Johna Crabtree.
— Pieczęć, panie kanclerzu! — rzekł z książęcym gestem, podnosząc się z krzesła.
Greisengesang niezręcznym ruchem wyjął z kieszeni czerwone pudełko i położył na przedstawionym papierze skromny, zwyczajny stempel. Jego pomieszanie i niezręczność podniosły komiczną stronę tej formalistycznej operacyi. Sir John obserwował go uważnie, ze złośliwą przyjemnością, a Otton już żałował mimowolnej pozy, książęcego gestu i powagi swego rozkazu.
Nakoniec kanclerz skończył swoje dzieło, bez nowego rozkazu położył podpis na pasporcie i z uprzejmym ukłonem podał go więźniowi.
— A teraz bądź pan łaskaw — zwrócił się książę do niego — wydać rozporządzenie, aby przygotowano do podróży jeden z moich własnych powozów. Dopilnujesz pan sam, aby wszystkie rzeczy sir Johna były w nim złożone, i przed upływem godziny niech czeka gotowy za bażantarnią. Sir John niezwłocznie wyjeżdża do Wiednia.
Kanclerz ukłonił się etykietalnie.
— Oto pasport — rzekł teraz Otton do baroneta. — Przykro mi bardzo, iż postąpiono z panem niegościnnie.
— Więc nie będzie wojny z Anglią? — zapytał sir Crabtree.
— Łaski, baronecie! Bądź wyrozumiałym. Rzeczy zmieniły się obecnie, jesteśmy względem siebie na stopie prostych gentlemanów. Nie ja wydałem rozkaz aresztowania pana. W nocy dzisiaj dopiero powróciłem z polowania, i nie
Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/76
Ta strona została przepisana.