wolę o niczem nie wiedzieć. Łączmy się i bratajmy, jak żołnierze przeciwnych obozów na neutralnym gruncie, lecz każdy z nas niech zostanie wiernym swej chorągwi.
— Gdyby wszyscy mężczyźni byli tak wspaniałomyślni, — gorąco zawołała hrabina — warto byłoby jeszcze być kobietą!
Sądząc jednakże z wyrazu jej twarzy, wspaniałomyślność księcia raczej ją zawiodła. Zdawało się, iż szuka w myśli punktu wyjścia, i skoro go znalazła, ożywiła się znowu.
— Czy mi wolno pożegnać mojego monarchę? — zapytała z uczuciem. — Jest to bunt z mojej strony karygodny, lecz cóż pocznę? Mój niedźwiedź jest zazdrosny...
— Zmiłuj się, hrabino! Ahasverus podał ci berło, więcej nawet: pod każdym względem chce ci być posłusznym. Doprawdy, powinienem się był psem urodzić, aby módz śpieszyć na każde skinienie.
Książę pożegnał ją z wytworną grzecznością i poszedł motylkować koło pani Grafińskiej i Eisenthal. Lecz hrabina była rada ze swej strzały, która musiała utkwić w sercu pięknego księcia. Gondremark zazdrosny! Miła zemsta. A pani Rosen, powód tej zazdrości, powinna przedstawić mu się całkiem w nowem świetle.
Hrabina Rosen powiedziała prawdę: pierwszy minister Grunewaldu, sławny baron Gondremark, znajdował się w pokoju Serafiny.
Księżna skończyła ranną toaletę i gustownie ubrana, siedziała przed wysokiem, stojącem zwierciadłem, oplecionem kwiatami. Opis sir Johna co do jej powierzchowności był złośliwie dokładny, dokładny w wymiarach i wyrażeniach, zarazem jednakże z gruntu fałszywy i w swoim rodzaju