Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/90

Ta strona została przepisana.

chłodny, rozumny i śmiały, tą śmiałością korsarza, który nie przebiera w środkach i nie rachuje się ze skrupułami, a jednak nie może być nazwany oszustem. Ruchy jego i całe zachowanie wobec księżny było wyszukane i poprawne, ale pozbawione szlachetnej dystynkcyi.
— Teraz prawdopodobnie trzeba będzie pożegnać cię, Mościa Księżno — rzekł przyciszonym głosem. — Nie wypada, abym pozwolił oczekiwać swojemu monarsze. Zdecydujmyż się zatem zaraz na krok stanowczy.
— Czyż nie można... czyż to jest niepodobieństwem odłożyć wszystko? — zapytała księżna.
— Niepodobna — powtórzył z naciskiem Gondremark. — Wasza Książęca Mość sama to przyzna, skoro zechce rozpatrzyć sprawę. Zaczynając, mogliśmy pełzać i kryć się jak węże, lecz wobec ultimatum nie mamy wyboru: teraz musimy zdobyć się na lwią odwagę. Zapewne, byłoby lepiej, gdyby książę był nie powrócił jeszcze czas jakiś, lecz zaszliśmy już zbyt daleko, by się wahać i zwłóczyć.
— Co go mogło sprowadzić? — zawołała księżna z nieudaną niechęcią. — I to dziś właśnie!
— Los ślepy, instynkt... Lecz nie przesadzajmy niebezpieczeństwa. Proszę, pomyśl Pani, czegośmy dokazali mimo tylu przeszkód! Nie jesteśmy Księciem Piórko — dodał, lekko dmuchnąwszy w palce.
— Książę Piórko jest jednak księciem Grunewaldu.
— Dzięki twej tolerancyi i wyrozumiałości, Mościa Księżno, i tylko póty, póki raczysz na to zezwolić. Istnieją prawa natury, których nic nie zmieni, — na tej zasadzie władza należy do silnych. Gdyby się poważył kiedy sprzeciwiać swemu przeznaczeniu.. zechcesz mu, księżno, opowiedzieć bajkę o glinianym garnku i żelaznym.
— Nazywasz mię pan garnkiem? To niezbyt uprzejmie, baronie! — zawołała, śmiejąc się, księżna.