Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/95

Ta strona została przepisana.

winni nigdy unikać spotkania. Rycerz nie ma prawa brakiem zaufania zniesławiać swojej broni.
— Ha! niechże zatem moja okrutna księżna pozwoli chociaż błagać się o jedną łaskę: bądź litościwą dla nieszczęśliwego człowieka! Udaj, że cię zajmują jego polowania, a polityka nudzi! Staraj się pani znaleźć w jego towarzystwie, że tak powiem, przyjemny wypoczynek po męczącej pracy. Czy księżna pani moja przyjmuje ten projekt?
— Wszystko to zresztą mniejsza, drobiazgi... szczegóły — ale Rada? W tem kwestya.
— Rada? — zaśmiał się rubasznie Gondremark. — Księżna Pani pozwoli? Podniósł się i zaczął biegać po pokoju, naśladując dość udatnie głos i ruchy księcia.
— „Ach, cóż tam dzisiaj mamy, panie de Gondremark? Ach, panie kanclerzu, nowa peruka? Nie zwiedziesz mię! znam wszystkie peruki w Grunewaldzie! Mam oko księcia, panie!.. Cóż to za papiery? Aha, aha! naturalnie!.. Założyłbym się, iż żaden z was nie zwrócił uwagi na perukę.. Bez wątpienia. Nic w tem wszystkiem nie rozumiem... A tak dużo! Mój Boże!.. Podpisujcie, podpisujcie, macie przecież upoważnienie... Widzisz pan, panie kanclerzu, poznałem się odrazu na twojej peruce!..” I tak dalej — dokończył baron, odzyskując głos naturalny. — W taki to sposób nasz monarcha z łaski Boga oświeca swych doradców w sprawach państwa i wskazuje im drogę właściwą.
Baron tryumfująco spojrzał na Serafinę, oczekując należytego uznania, ale ją zastał lodowato zimną.
— Masz pan wielkie zdolności, panie Gondremark, — rzekła dumnie — ale zapomniałeś dziś, gdzie się znajdujesz. Pozory niekiedy mylą. I nasz monarcha, książę Grunewaldu, bywa więcej wymagającym.
W głębi duszy Gondremark posłał ją do wszystkich dyabłów. Ambicya i próżność błazna bywa najdraźliwszą.