Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/98

Ta strona została przepisana.

— Czujesz się tu, jak u siebie — zauważyła zimno Serafina, dotknięta rozkazującym jego tonem i spojrzeniem, które rzucił na krzesło.
— Tak rzadkim jestem tu gościem, o pani, że słusznie przyznajesz mi tylko prawa gościa — odparł z pewną, goryczą.
— Wszak sam dobierasz sobie otoczenie i towarzystwo, Fryderyku — zauważyła księżna.
— Tak jest, i o tem właśnie chcę pomówić z tobą. — To mię dziś sprowadziło... Cztery lata upływają od naszego ślubu, i zapewniam cię, Serafino, iż nie były one dla mnie szczęśliwszemi, niż dla ciebie. Wiem dobrze, że nie jestem stosownym dla ciebie małżonkiem: wiek, charakter, upodobania stanęły między nami. Nie mam żadnej ambicyi dążeń, jestem bezużyteczną istotą, którą pogardziłaś wkrótce... Nie mówię, że bez przyczyny, lecz aby sądzić sprawiedliwie, trzeba rozważyć całe moje postępowanie. Skoro tylko spostrzegłem, że cię bawi rola panującej księżny na tej małej scenie, czyż ci nie oddałem chętnie i niezwłocznie tego pudełka kosztownych zabawek, które nazywamy Grunewaldem? A skoro zauważyłem, iż nie jestem ci miły jako małżonek czyż nie usunąłem się dyskretnie? Czyż kiedykolwiek byłem ci natrętnym, krępującym? Powiesz może, iż nie grało w tem roli uczucie, iż nie wyrzekałem się rzeczy mi drogich, a gdzie niema ofiary, niema i zasługi, na którą miałbym prawo powoływać się w tej chwili; że należę do ludzi, którzy najchętniej dążą tam, gdzie ich wiatr poniesie; że to już leży w moim charakterze... Jest w tem coś prawdy; nic nie robić łatwo, o, bardzo łatwo, a niekiedy i przyjemnie; lecz czy wiesz, Serafino, że zaczynam pojmować, iż to niezawsze zgadza się z rozsądkiem? Zbyt stary jestem i zbyt mało sympatyczny, abym mógł być dla ciebie dobrym mężem; powinienem jednakże był pamiętać, że jestem księciem kraju, do którego cię przywiozłem, dziecko niedoświadczone i obce. Pod tym względem ciążyły na mnie obowiązki, których nie wypełniłem, niestety.