Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/99

Ta strona została przepisana.

Przypomnienie o swej wyższości wobec kobiety zawsze będzie dla niej obrazą, chociażbyśmy swe prawa opierali tylko na starszeństwie. Serafina zapłonęła oburzeniem.
— Obowiązki! — zawołała, śmiejąc się szyderczo. — To słowo na twoich ustach?! Rozśmieszasz mię, mój drogi! Skąd ci przyszły do głowy takie niedorzeczności? Idźże do dziewcząt śpiewać im słodkie słówka, i zostań sobie księciem z saskiej porcelany, na którego wyglądasz! Tak, — dodała łagodniej — baw się, moje dziecko, a nam pozostaw obowiązki i pracę.
Liczba mnoga niemile zabrzmiała w uszach księcia, ale odparł spokojnie:
— Dosyć bawiłem się w życiu, jeśli wyraz „zabawa” ma tu być właściwym. Mógłbym jednakże wiele na to odpowiedzieć. Ludzie widzą we mnie tylko zapalonego myśliwca, a jednak bywają chwile, w których pociąga mię bardzo to, co przez grzeczność nazwać można rządem mego państwa. Zawsze miałem pretensye do dobrego gustu i odczuwałem wybornie różnicę, która istnieje między bezduszną rutyną a żyjącem szczęściem. Gdybym miał do wyboru, nie zawahałbym się nigdy, przekładając np. tron Austryi nad polowanie, lub zrzekając się łowów dla twojego towarzystwa. Byłaś prawdziwym, świeżym pączkiem róży, kiedy los mi pozwolił...
— O nieba! — zawołała z przerażeniem Serafina — czy masz zamiar urządzić mi scenę miłości?
— Nie jestem nigdy śmiesznym, — odparł poważnie książę — i to moja jedyna cnota; możesz być pewną, iż będzie to scena bardzo modnego małżeństwa. Lecz wracając do początku, przypuszczałem, iż rozumiesz, że najpospolitsza grzeczność nakazuje mówić o nim z pewnym żalem? Bądź pani sprawiedliwą: czyżbyś mi nie miała za złe, czyżbyś mi nie poczytała za brak delikatności, gdybym wywołując te wspomnienia, nie wyraził w przyzwoitej, lecz serdecznej formie, że były i są mi drogie? Więcej żądam, choć także