Strona:Robert Ludwik Stevenson - Pan dziedzic Ballantrae.djvu/215

Ta strona została przepisana.

D. Korespondencja, w oryginałach i odpisach, ciągnąca się przez okres trzech lat aż do stycznia bieżącego roku pomiędzy wzmiankowanym dziedzicem z Ballantrae oraz... podsekretarzem stanu. Ogółem 27 listów. Nota: Znaleziono wśród papierów p. dziedzica.

Byłem tak zmęczony czuwaniem jako też duchową rozterką, iż żadną miarą nie mogłem usnąć. Przez noc całą przechadzałem się po pokoju, rozważając, jaki też obrót weźmie rzecz owa, a niekiedy żałując lekkomyślności, z jaką się wmieszałem w sprawy tak poufne i osobiste. Z pierwszym brzaskiem poranku byłem już u drzwi pokoju, w którym leżał chory. Pani Henrykowa rozsunęła naoścież okiennice, a nawet otwarła okno, bo powietrze na dworze było łagodne; zapatrzyła się daleko przed siebie, choć nie było tam nic do widzenia prócz błękitu rozświetlającego się pomiędzy lasami. Na hałas uczyniony przezemnie, gdym wchodził, nawet nie odwróciła twarzy; bardzo złe wróżby układałem sobie z tej okoliczności.
— Mościa pani... — zaczęłem. — Mościa pani...! — powtórzyłem znowu, ale i tym razem nie zdołałem nic więcej z siebie wyksztusić, a pani Henrykowa ani słowem nie przyszła mi z pomocą. Wobec tego stanu rzeczy począłem zbierać i porządkować papiery, leżące w nieładzie na stole. Pierwszą rzeczą, jaka mnie uderzyła, było to, że ich stos jakoby się umniejszył, Przewertowałem je raz i drugi... ale ko-