Strona:Robert Ludwik Stevenson - Pan dziedzic Ballantrae.djvu/7

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ I.
KRONIKA WYPADKÓW ZASZŁYCH PODCZAS WĘDRÓWEK PANA DZIEDZICA

Sprawy, których dotknę, tak są osobliwe i niezwykłe, że zdawna już świat szeroki żądny był posłyszeć o nich całkowitą prawdę; i niewątpliwie zatem zadowolić zdołam powszechną ciekawość. Los zrządził, iż osoba moja zespoliła się silnemi węzły z ostatniemi latami owej rodziny oraz jej historją; przeto niepodobna znaleźć człowieka, któryby w równej mierze, jak ja, umiał wyjaśnić wszelkie owych dziejów zawiłości i pragnął równie wierną o nich dać relację. Znałem pana dziedzica osobiście, mam w ręku wiarygodny pamiętnik, dotyczący wielu tajemnych kroków w jego życiu; byłem niemal jedynym towarzyszem ostatniej jego żeglugi; uczestniczyłem też w owej zimowej wyprawie, o której rozeszło się tyle różnych opowieści; nakoniec byłem naocznym świadkiem jego śmierci. Co się tyczy nieboszczyka mego pana, Lorda na Durrisdeeru, tom mu służył i byłem mu ser-