Zmartwienie to jednak było niczem wobec tego, jakie ją niebawem spotkać miało. Wróciła do siebie i usiadła w ciemności. Po chwili weszła Sylwja. Była ożywiona, krzyknęła, znajdując ją samą, bez światła, pogładziła jej ręce, ucałowała policzki i zasypała tysiącznemi, zwyczajnemi serdecznościami. Anetka powiedziała, że dostała nagle migreny, musiała tedy opuścić zabawę i spytała siostry, jak spędziła resztę wieczora, oraz czy była na przechadzce z Tulliem. Sylwja odrzekła z naiwną minką, że nie była i nie wie, co się z Tulliem stało. Dodała, że Tullio zaczyna ją doprowadzać do pasji, gdyż niecierpi zbyt pięknych mężczyzn, że jest płytki, nudny i głupawy potrochu. Powiedziawszy to, poszła spać, nucąc półgłosem walca.
Anetka spać nie mogła, Sylwja natomiast chrapała w najlepsze, nie wiedząc, jaką rozpętała burzę. Anetka była łupem demonów, to, co zaszło, stanowiło katastrofę i to podwójną. Sylwja była jej rywalką i Sylwja kłamala. Sylwja, jej ukochana siostra, jej radość i wiara...! Wszystko się zapadło. Nie mogła jej już kochać... Nie kochać? Czyż była to w stanie uczynić? O, jakże ta miłość zakorzeniła się w niej... głębiej niż sądziła...! Czyż jednak można kochać kogoś, kim się pogardza? Niczemby była jeszcze zdrada
Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana I.djvu/104
Ta strona została przepisana.
92