Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana I.djvu/116

Ta strona została przepisana.

razy scenę porwania zemdlonej odaliski przez korsarza bajronowskiego, który błyskał oczyma, zgrzytął zębami, miał ruchy demoniczne, kocie i gotów był rzucać się, niby rozżarty jaguar. Grał swą rolę, jakby chciał cały Palace-Hotel spalić i wymordować. Sylwja ze swej strony starczyła za dwadzieścia tysięcy hurys, drapiących po brodzie proroka w raju.
Nadszedł dzień przedstawienia. Anetka siedziała w ostatnim rzędzie, na szczęście zapomniana przez rozentuzjazmowaną publiczność. Nie mogąc dotrwać do końca, wyszła storturowana, z płonącą głową. Czuła gorycz w ustach. Przeżuwała cierpienie swoje, wzgardzona namiętność żarła jej wnętrzności.
Szła przez łąki, otaczające hotel, ale nie była w stanie odejść daleko i krążyła ciągle wokół płonącej światłem sali. Słońce zaszło, zapadł mrok. Instynktem zwierzęcym kierowana, śledziła zazdrośnie te drzwi, któremi zapewne wyjdą oboje, małe drzwiczki, pozwalające aktorom dostać się do magazynu kostjumów w skrzydle gmachu, bez przechodzenia przez salę. Wyszli też rzeczywiście i, nie oddalając się bardzo, przystanęli na pociemniałej już łące. Skryta za kępą drzew, Anetka słyszała rozmowę i nieustanny śmiech Sylwji.

104