Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana I.djvu/133

Ta strona została przepisana.

został przez nią okiełznany, usiłowała go skryć, bojąc się go, bowiem instynkt mówił jej, że nie zostanie przez ludzi zrozumiana. Eros siedział w klatce, z oczyma zawiązanemi, niespokojny, chciwy i zgłodniały, kaleczył się o kraty świata i, milcząc, żarł powoli serce, w którem był zamknięty! Nieustanne ukąszenia milczkiem, nieznacznie zaczynały wstrząsać umysłem Anetki, czuła szum odrętwienia bolesnego, nie pozbawionego uczucia rozkoszy. Rozkosz tę samą odnajdywała we wrażeniach niemiłych, jak w dotknięciu szorstkiej materji, kańciastego mebla, czy chłodnego, wilgotnego muru. Żując gorzką korę gałązki, którą gryzła, zatracała chwilami świadomość własnego istnienia i czasu, a owo omdlenie trwało Bóg wie jak długo, ćwierć sekundy, czy godzinę. Budziła się zeń pospiesznie, pełna podejrzliwości i wstydu, czując niedostrzegalne spojrzenie Sylwji, która, niby to pracując, śledziła ją złośliwie z pod oka. Sylwja milczała, ni jedna, ni druga nie ruszały się z miejsca, a jednak fale płomieni jawiły się na policzkach Anetki. Sylwja, nie rozumiejąc dobrze, węszyła małym swym noskiem za owem życiem wnętrznem, śpiącem na słońcu, które nagłym rzutem cofało się i rzucało wgłąb, niby jaszczurka pod liśćmi. Uważała starszą siostrę za dziwaczkę,

121