Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana I.djvu/143

Ta strona została przepisana.

szło o szczytne myśli na temat życia, śmierci, czy społeczeństwa.
(Boże! Turlututu! Ileż ci pisarze marnują czasu! myślała).
Cóż o tem sądzisz, Sylwjo? — pytała Anetka.
( — Gwiżdżę na to! myślała).
— Myślę to samo co ty, najdroższa! — odpowiadała.
Nie przeszkadzało to wcale adorować się wzajem, ale mimo wszystko krępowało trochę w rozmowie.
Czemże zresztą zapełnić samotne dni w ponurym domu, na skraju lasu, w otoku pól pustych, nakrytych brzemiennym chmurami nieboskłonem jesiennym, stapiającym się we mgle równią nieskończoną? Daremnie mówiła Sylwja i wierzyła, że zachwyca się wsią, rychło wyczerpała wszystkie jej uciechy i popadła w stan nudy, zatraciła się w tem otoczeniu i nie wiedziała, co czynić. Natura! Przyroda! Powiedzmy prawdę... natura ta doprowadzała ją do pasji... do zielonej pasji! Znieść nie mogła tego co dawała wieś: wiatru, deszczu i błota, (błoto paryskie złotem jej się w porównaniu wydało), myszy biegających poza starem obiciem, pająków, wracających z pola na zimowe leże w pokojach, a nadewszystko owych

131