ohydnych, trąbiących komarów, żywiących się z upodobaniem stopami jej i rękami. Nieraz zbierało jej się na płacz z irytacji i nudy. Anetka przeciwnie rozkoszowała się świeżem powietrzem, samotnością, urozmaiconą pobytem ukochanej siostry, niedostępna nudzie, śmiała się z ukąszeń i usiłowała zachęcić Sylwję do długich wędrówek po błocie, nie bacząc jej miny zniechęconej i kwaśnej. Upajała się tchnieniem wiatru i sieczeniem deszczu i, zapominając nawet o siostrze, sadziła wielkiemi krokami przez rozmiękłe zagony i gęste lasy, a z gałęzi potrąconych spadały na nią strumienie wody. Często przypominała sobie po długim dopiero czasie o biednej, opuszczonej, a Sylwja, zadąsana przed lustrem, w którem oglądała swą napuchłą od żądeł komarzych buzię, zadawała sobie pytanie:
— Ach, kiedyż wrócimy?
Z pośród tysiąca i jednej idei młodszej panny Rivière, jedna okazała się nakoniec dobrą, a pobyt na wsi nietylko jej nie zmienił, ale przeciwnie nadał jej, niejako, lepszą i świetniejszą płeć. Sylwja lubiła swój zawód, lubiła naprawdę. Wywodząc się z mocnej rasy robotniczej Paryża, łaknęła pracy, igły swej i naparstka, celem zajęcia palców i myśli. Miała wrodzone upodobanie do szycia. Doznawała fizycznej wprost rozkoszy,
Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana I.djvu/144
Ta strona została przepisana.
132