obracając w rękach godzinami jakąś materję, tkaninę lekką, muślin czy jedwab, plisując, mnąc, prostując, czy motając wstążki w dziwne fantazje. Przytem, chociaż główka-makówka Sylwji, Bogu dzięki, nie zdolną była ogarnąć idei, mieszkających w wielkim mózgu Anetki, wiedziała ona dobrze, że tutaj, w królestwie szmatek może się poszczycić tylu idejami, tylu pomysłami, iż mogłaby je sprzedawać na funty innym ludziom. Niesposób tedy, by zrezygnować z nich miała. Zazwyczaj sądzimy, że największą przyjemnością dla kobiety jest nosić piękne suknie. Kobieta naprawdę zdolna doznaje stokroć jeszcze większej przyjemności, mogąc je... robić. Raz zakosztowawszy tej rozkoszy, trudno się bez niej obejść. W środowisku wygodnego lenistwa, gdzie ją zamknęła siostra, podczas gdy piękne ręce Anetki biegały po klawiszach pianina, Sylwja tęskniła za zgrzytem wielkich nożyc i łoskotem maszyny do szycia. Oddałaby wszystkie kosztowne dzieła sztuki za poczciwego manekina bez głowy, którego można ubierać wedle własnej fantazji, obracać na wszystkie strony, przed którym można siadać w kucki, maltretować do woli, z którym wreszcie, gdy wyjdzie przodowniczka pracowni, można zatańczyć wokoło sali, przewracając stołki. Kilka luźnych słów dały poznać zniecierpliwionej
Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana I.djvu/145
Ta strona została przepisana.
133