Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana I.djvu/161

Ta strona została przepisana.

Musiała przyznać jedno. Przez całe lata poprzednie zachowywała wobec mężczyzn spokój i pewność siebie, traktowała ich jak towarzyszy, niewątpliwie wkładając w ten stosunek pewną dozę kokieterji i wabliwości, ale pozostawała obojętną, niczego od nich nie żądając i nie bojąc się niczego z ich strony. Poprzestawała na obserwacji i wyczekiwaniu. Od czasu przygody z Tulliem zatraciła swój zuchwały spokój.
Wiedziała teraz, że bez mężczyzny obejść się nie zdoła i przypomniała sobie ów jawiący się na ustach ojca uśmiech, gdy słuchał dziecinnych jej wywodów na temat małżeństwa. Namiętność zostawiła w jej ciele zatrutą strzałę osiego żądła. Czysta, a płonąca, naiwna, a świadoma, znała teraz swe pożądanie i chociaż je zatajała w głębi swych myśli, zaznaczały one swą obecność przez nieład, jaki nieciły w całokształcie jej idei. Zdezorganizowaną została aktywność umysłu, a zdolność refleksji doznała jakby otamowania. Nie mogła czytać, ni pisać, z nieproporcjonalnym jeno do sprawy wysiłkiem, zdolną była czasem skupić uwagę na jeden przedmiot, potem jednak czuła wyczerpanie i niechęć. Mimo wysiłków, węzeł uwagi rozsnuwał się ustawicznie, a wszystko, o czem myślała, osnuwały mgły. Cel jasny, zbyt może jasny nawet, postawiony w pełnem świetle i usta-

149