tolerancji i wykwintu. Marcel Franck nabrał w domu przekonania, że istnieje harmonja pracy i rozrywek i że rozumna ich unja stanowi sztukę życia.
Sztukę tę uprawiał narówni z innemi, których był bardzo wybitnym znawcą. Pracując w dyrekcji muzeów narodowych, zyskał znaczną sławę historyka sztuki. Podobnie jak na obrazy, umiał też patrzeć na żywe figury wzrokiem niedbałym, jednocześnie przenikliwym, zuchwałym i pobłażliwym. Z pośród otaczających Anetkę mężczyzn czytał w niej najlepiej, a ona wiedziała o tem. Czasem, ocknąwszy się z pełnych roztargnienia marzeń, lub podczas rozmowy, kiedy snuła zgoła inne myśli jak te, które wyrażała, natrafiała na jego rozciekawione oczy, mówiące:
— Anetko! Widzę panią nagą.
Najdziwniejszem było, że nie doznawała wcale zażenowania, ona, skromna Anetka, i miała ochotę odpowiedzieć:
— Jakże się panu podobam?
Zamieniali porozumiewawcze spojrzenia. Nie miało żadnego znaczenia, że ją widział bez osłon, wiedziała bowiem, że jej nigdy nie posiądzie. Marcel czytał w niej ową pewność i nie czuł zakłopotania. Myślał sobie:
— Zobaczymy!
Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana I.djvu/179
Ta strona została przepisana.
167