Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana I.djvu/180

Ta strona została przepisana.

Albowiem znał tamtego.
Tamten, Roger Brissot był jego kolegą z liceum. Franck tłumaczył sobie całkiem jasno, dlaczego go woli... na początek co najmniej (a potem?... to inna sprawa!...) Brissot był pięknym chłopcem o ujmującej, jasnej postaci, o otwartym wyrazie twarzy, wesołych, ciemnych oczach, regularnych rysach, trochę grubych, miał twarz pełną i zdrowe zęby. Golił zarost, głowę okrywały mu młodzieńcze, bujne, czarne włosy, podniesione na inteligentnem czole rozdziałem z boku. Wysoki, o szerokiej piersi, długich nogach, muskularnych ramionach, poruszał się swobodnie, czyniąc wymowne gesty. Mówił dobrze, bardzo nawet dobrze, głosem gorącym, muzykalnym, basowym i metalicznym, który się podobał, zwłaszcza jemu samemu. Był współzawodnikiem Francka w nauce, posiadał żywą inteligencję, łatwą, błyskotliwą, a nawykły do sukcesów na polu umysłowem, miał również upodobanie do ćwiczeń fizycznych. Podczas pobytu w Burgundji, gdzie majątek jego rodziców, lasy i winnice przytykały do willi wiejskiej Rivière’ów, oddawał się forsownym marszonm, polował i doskonale jeździł konno, a Anetka spotykała go nieraz dawniej na przechadzkach. Ale wówczas nie myślała zgoła o towarzyszu, woląc

168