Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana I.djvu/191

Ta strona została przepisana.

uprzedzając pożądanie, tak płomiennym gestem, przepajało ją namiętną wdzięcznością.
Ogień rozpalił się tedy na dobre, każde płonęło żądzą drugiego i syciło ją swem własnem pożądaniem. Im większem było jej uniesienie, tem więcej spodziewała się od niego, on zaś tem usilniej pragnął prześcignąć jej oczekiwanie. Nużyło to zapewne, ale mieli do dyspozycji niezmierne siły młodości.
Narazie Anetka skazana była na rolę bierną, nie mogła uczynić nic innego, albowiem Roger zagarnął ją zupełnie. Tonęła, ledwo mogąc oddychać. Ekspansywny z natury, kipiący życiem, czuł potrzebę wypowiedzieć wszystko, z wszystkiego się zwierzyć, z przyszłości, chwili obecnej i z tego co minęło. Był niewyczerpany. Ale Roger chciał także wszystko wiedzieć, wszystko posiąść. Wkraczał przemocą w tajemnice Anetki, która miała nielada rzecz do zrobienia, chcąc obronić ostatnie kryjówki swoje. Trochę oburzona, a szczęśliwa i rozbawiona, doznawała czasem chętki protestowania przeciw tej inwazji, ale najeźdźca był tak zachwycający! To też oddawała się z rozkoszą i, ulegając owemu gwałceniu myśli („Et cognovit eam“... Nie znał jej wcale!), uczuwała tajne odruchy buntu i upojenia...

179