Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana I.djvu/193

Ta strona została przepisana.

patrzeniem, syceniem się tym przecudownym Rogerem. Mówił dużo o socjalizmie, sprawiedliwości, miłości, ludzkości. Był naprawdę wspaniały. W słowach, hojność jego nie miała granic. Anetka była wzruszona. Zachwycało ją, że może wziąć udział w tem dziele, potężnem dobrocią. Roger nie pytał nigdy, co o tem myśli. Rozumiało się samo przez się, że to co on. Czyż mogła inaczej? Wszakże mówił za nią, mówił za dwoje, bowiem umiał się lepiej wysłowić. Powiadał:
— Zrobimy... Będziemy...
Ona nie protestowała, raczej była skłonna dziękować. Wszystko to było tak rozległe, tak niejasne, tak bezosobiste, że nie miała żadnego powodu zakłopotania. Roger był cały jak światło i wolność. Nieco rozproszone było, coprawda, jedno i drugie, Anetka wolałaby niezawodnie coś ściślej określonego, ale pewna była, że to przyjdzie we właściwym czasie, niepodobna przecież powiedzieć wszystkiego odrazu. Niechże jak najdłużej trwa przyjemność... Narazie lubowali się przestworzami bez kresu.
Radowała się zwłaszcza pięknym kształtem, namiętnem przyciąganiem się ich dwu zakochanych w sobie ciał, owemi nagle jawiącemi się prądami elektrycznemi, falą zmysłową, wprawiającą oboje w stan napięcia, oboje bogatych w za-

181