Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana I.djvu/200

Ta strona została przepisana.

— Fant!
Fantu żądała pani Brissot, a Anetka uśmiechnięta otwierała już usta, ale słowo decyzji wyjść z nich nie chciało.
Anetka zaproszona została do Brissotów na poufne wieczorki w apartamentach rodzinnych, przy rue de Provence. Poznała tam Brissota-papę, wysokiego, barczystego osobnika, o oczach świdrujących spojrzeniem z pod krzaczastych brwi, czerwonej cerze twarzy, który miał małą, szpakowatą bródkę, minę zawodowego retora, gesty ojcowskie i który zasypał ją przestarzałemi galanterjami i żarcikami. Popróbował także owej gry towarzyskiej, ale wlazł zaraz butem w półmisek. Anetka spłoszyła się, a pani Brissot dała znak mężowi, by się w sprawę nie mieszał. Odtąd wycofał się z gry i śledził jej tok jeno z pod oka, z drwiącą miną, przyznając, że to nie jego rzecz i kobiety wywiążą się ze sprawy znacznie lepiej.
Zręczna pani Brissot zapraszała zrazu wraz z Anetką trzy, czy cztery zażyłe przyjaciółki, potem dwie, potem jedną, a wreszcie Anetka znalazła się sama z czworgiem Brissotów w „kółku rodzinnem“, jak mówiła pani Brissot tonem, pełnym obietnic, namaszczonym i macierzyńskim. Anetka spostrzegła pułapkę, ale nie cofnęła się,

188