Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana I.djvu/205

Ta strona została przepisana.

na nich, by zdobyć sobie przejście, by dokonać pomsty, lub zginąć. Po raz pierwszy to wszystko, co ją raziło u Brissotów, o czem myśleć dotąd nie chciała, ukazało jej się w powiększeniu, wstrętne i nieznośne... Sam nawet Roger! Nigdy nie będzie mogła żyć zamurowana w tym człowieku, tej rodzinie, tej sferze interesów, które z nią nic wspólnego nie miały i z któremi nigdy nic jej łączyć nie może. Postanowiła zerwać...
Czyż jednak mogła zrywać, zdecydowawszy się raz? Czyż pozwoli na to Roger. Musi pozwolić! Nie może przeszkadzać! Na myśl, że może się sprzeciwić, znienawidziła go. W tej chwili nie brała w rachubę cierpienia jego, bez wahania zakrwawiłaby mu serce, byle odzyskać wolność. Nagle ujrzała błagające oczy jego i doznała zawrotu głowy. Mniejsza z tem! Egoizm, zagrożone życie, instynkt samozachowawczy, okazały się silniejszemi nad miłość, czy litość. Uczuła konieczność ratowania się. Biada temu, ktoby jej tamował wyjście!...
Przewracała się przez całą noc po łóżku, trawiona gorączką i bezsennością, i przeżywała naprzód scenę, jaka ją czekała z Rogerem. Mówiła próbując słów, jakie wypowie on i ona sama. Starała się go przekonać, dyskutowała, unosiła się, żałowała go i nienawidziła. O świcie była wy-

193