swego Rogera, który sycił się jej widokiem upojnym, i mówiła sobie:
— Przecież postanowiłam... powinnam przecież postanowić... Ach, cóż ja to postanowiłam?...
Jakże jednak dowiedzieć się o tem, zostając pod wpływem spojrzenia, sięgającego do dna duszy? Jakże myśleć, jakże zebrać myśli? Nie wiedziała już nic, była stracona! Z drugiej strony pociągał ją urok miłości... Wszystko, na co się zdobyć mogła, polegało na tem, że wymogła na narzeczonym, by nie spieszył z terminem ślubu. Kosztowało ją to dużo, a Roger zaraz przybrał wyraz takiego rozczarowania i zniechęcenia, że nie mogła mówić dalej. Jakże sprawiać ból temu kochanemu chłopcu? Pospiesznie upewniła go o swej miłości i starała się, czując, że lada chwila sił jej zbraknie, wytrwać przy żądaniu odwłoki, ale zwalczał ten kaprys z taką energją, jakby szło o życie. Wkońcu, po obustronnych targach miłosnych postanowili ustąpić każde przez połowę, tak, że termin ślubu oznaczyli na połowę lata.
Potem Roger odszedł, a Anetka przejrzała się z zakłopotaniem w lustrze i zobaczyła na swej twarzy tenże sam co przedtem wyraz niepewności. Jakże z niej wybrnąć? Spojrzała na przygotowania do odjazdu.
Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana I.djvu/207
Ta strona została przepisana.
195