Roztropni Brissotowie zastosowali się do życzenia Anetki, by przedłużyć okres narzeczeństwa. Nie chcieli narażać na szwank odniesionego sukcesu i nie nalegali zbytnio. Wydało im się atoli koniecznem wziąć dziewczynę pod nadzór, na czas wyczekiwania. Niesposób było zostawiać jej samej sobie, gdyż dziwna ta osóbka gotowa była wymknąć się każdej chwili.
Zbliżała się Wielkanoc, a Brissotowie zaprosili Anetkę, by spędziła z nimi święta w posiadłościach rodzinnych, w Burgundji. Anetka przyjęła propozycję z pewnem wahaniem, nęciła ją bowiem i napełniała strachem jednocześnie. Było to nowe ogniwo łańcucha, który ją oplatał, bała się, że popadnie do reszty w niewolę, lub wszystko zerwie, bała się prócz tego innych jeszcze groźniejszych rzeczy, o których myśleć nie chciała nawet. Nie miała zamiaru porzucać stanu niepewności miłosnej, którenmu się dała kołysać, cierpiąc potrochu, ale ulegając jego czarowi. Radaby była