— Dopomóż mi pan jaśniej zobaczyć samą siebie.
— Jest pani, — rzekł zwolna — żądną miłości, a pełną buntu kobietą. Nieustannie pożąda pani miłości (przepraszam!) i wiecznie się pani buntuje. Odczuwając konieczność oddania się niepodzielnie, czuje pani niezbędną potrzebę zachowania wszystkiego dla siebie...
(Anetka nie była w stanie stłumić drgnienia).
— Czy to panią razi? — spytał.
— Nie, nie! Wprost przeciwnie. To prawda zupełna. Mów pan dalej!...
— Jest pani istotą niezawisłą, która nie może zostać samą. To prawo natury. Odczuwa je pani żywiej niż inni, bo jest w pani więcej życia.
— O tak, pan mnie rozumie! Pan mnie rozumie lepiej od niego. Ale...
— Ale pani kocha jego właśnie...
Ni śladu goryczy w tonie jego słów nie było. Spoglądał na nią po przyjacielsku, zaciekawiony tą niezwykłą naturą ludzką.
— Niełatwa to rzecz żyć we dwoje! zauważyła.
— Owszem, sprawa byłaby nader łatwa, gdyby nie to, że od wieków ludzie silą się, by sobie komplikować życie zapomocą wzajemnego krępowania się. Wystarczy to odrzucić
Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana I.djvu/215
Ta strona została przepisana.
203