Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana I.djvu/221

Ta strona została przepisana.




Roger czekał nazajutrz z powozikiem na małej stacyjce burgundzkiej, gdzie wysiadła Anetka. Gdy go jeno zobaczyła, pierzchły odrazu wszystkie troski. Roger był tak uszczęśliwiony! Ona również czuła się szczęśliwą. Wdzięczna była paniom Brissot, że wymówiły się niezręcznie i nie przybyły po nią.
Był pogodny, wiosenny wieczór. Złoty widnokrąg ujmowała w ramę świeża, jasna, falista zieleń. Śpiewały skowronki. Dwukolny powozik toczył się po białej drodze, a kopyta małego, ognistego konika grzmiały po niej rozgłośnie. Rzeźwy powiew muskał Anetkę po różowych policzkach. Siedziała przytulona do towarzysza, który, powożąc, śmiał się, mówił do niej, czasem zaś, pochylając się nagle, brał z jej ust i dawał przelotne pocałunki. Nie broniła się. Kochała go, bardzo kochała! Nie przeszkadzało jej to wiedzieć dobrze, że za chwilę zacznie go sądzić i sądzić samą siebie. Inna rzecz sądzić, a inna kochać. Kochała go

209