Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana I.djvu/225

Ta strona została przepisana.

sobą w salonie, lub przy stole, a Roger i Anetka zajęci byli własnemi sprawami. Ale baczna na wszystko Anetka śledziła z uwagą, co mówiono. Roger zresztą przerywał sam czasem miłosne gruchanie i brał udział w dyskusji, która roznamiętniała wszystkich. Zapalali się w takich razach, gadali jeden przez drugiego i zapominali o Anetce. Brali ją za świadka faktów, których nie znała, i trwało to aż do chwili, kiedy pani Brissot, przypominając sobie o obecności słuchaczki, przecinała rzecz i zwrócona ku niej, uśmiechnięta, jakby się miała rozpłynąć, kierowała rozmowę na drogi kwiecistsze. Zaraz też, bez przejścia wracano do pełnej ugrzecznienia dobroduszności. Łączyła się z tym zasadniczym tonem, w przedziwny zespół, także pruderja i swawola galicka, podobnie jak życie mieszkańców pałacu cechowała wystawność i skrajne skąpstwo jednocześnie. Jowjalny papa Brissot układał kalembury, panna Adela rozprawiała o poezji, a każdy wtrącał słówko na ten temat. Wydawało im się to bliskiem i znanem, ale upodobania ich nosiły datę z dwudziestu lat wstecz. Mieli wyrobione zresztą zdanie o sztuce wogóle i popierali je często autorytetem takiego to, a takiego przyjaciela z Instytutu, obwieszonego orderami. Trudno sobie było wyobrazić umysły trwożliwsze, a bardziej

213