Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana I.djvu/228

Ta strona została przepisana.

Rogera, przeto winna była przyjąć ich, jeśli godziła się na samego Rogera... Cała rzecz w tem, czy godziła się na Rogera. Reszta, Boże drogi, nie miała wielkiego znaczenia, bowiem można się bronić we dwoje.
Czy jednak było ich dwoje? Czy Roger zechce bronić siebie i jej? Zresztą, zanim zada sobie pytanie, czy zgodzi się na Rogera, winna była spytać, czy Roger zgodzi się na nią szczerze i wspaniałomyślnie, gdy się przekona, jaka jest? Dotąd znał jeno usta jej i oczy. Nie przejawiał, zda się, wielkiej ochoty poznać Anetki prawdziwej, a wolał ją sobie wymyślać. Anetka żywiła atoli nadzieję, że przy pomocy miłości nie będzie rzeczą niemożliwą, poznawszy się do głębi serca, powiedzieć sobie:
— Biorę cię, jakim jesteś. Biorę cię wraz z wadami twemi, z demonami, jakie w tobie żyją, wymaganiami, z całą twą zasadą życia. Jesteś, czem jesteś, kocham cię takim, jakim jesteś.
Zdolną była sama, wiedziała dobrze, do takiego aktu miłości. W dniach ostatnich obserwowała Rogera swemi przenikliwemi oczyma, w których, choć nikt nie spostrzegał tego, wszystko się odzwierciadlało. Roger, zaufawszy jej zupełnie, często okazywał się większym Brissotem, niżby pra-

216