Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana I.djvu/230

Ta strona została przepisana.

błażliwości. Kochała go bardzo. Mimo wszystko wydawał się dobry, wspaniałomyślny i płomienny. Była jak matka, karcąca łagodnie małe, niewiele znaczące w jej oczach błędy ukochanego dziecka i nie czyniąca go za nie odpowiedzialnem. Skłonna była raczej do żałowania go i pocieszania... Zresztą... Anetka patrzyła na Rogera nietylko oczyma pobłażliwej matki! Spojrzenie jej miało stronniczość kochanki. Ciało domagało się głosu, a głos ten mówił donośnie. Rozum mógł sobie mówić co chciał, umiała go słuchać w ten sposób, że nawet przygana budziła pożądanie. Anetka dobrze widziała wszystko. Ale podobnie, jak pochylając głowę i mrużąc powieki, harmonizujemy plan pejzażu, dostrzegając nawet niepożądane cechy Rogera, patrzyła pod kątem łagodzącym je znacznie. Bliska była kochać gdyby okazał się wstrętnym, bowiem kochając wady ukochanego, dajemy więcej z siebie. Miłując piękno w człowieku drogim, nie dajemy, a raczej bierzemy tylko.
Anetka myślała:
— Kocham cię za to, że jesteś niedoskonały. Gdybyś sobie zdawał sprawę, że to widzę, gniewałbyś się. Ale ja jestem inna, chcę, byś widział me braki! Jestem niedoskonała i cenię to w sobie, gdyż te właśnie wady stanowią ważniejszą go nawet,

218