Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana I.djvu/234

Ta strona została przepisana.

— Widzę czystą duszę twoją, malującą się na twarzy.
— Biedny Rogerze! Dobry Rogerze... nie chcesz więc patrzyć?
— Kocham cię. To dość.
— Kocham cię także. Ale mnie to nie wystarcza.
— Nie wystarcza? — spytał zmieszany.
— Nie. Muszę widzieć.
— Cóż chcesz widzieć?
— Chciałabym zobaczyć, jak mnie kochasz?
— Kocham cię więcej niż wszystko.
— Oczywiście! Nie możesz kochać mniej. Ale ja nie pytam o ilość, jeno o jakość twej miłości. Wiem, że mnie chcesz, ale co zamierzasz naprawdę uczynić z twej Anetki?
— Połowę drugą siebie samego.
— Otóż właśnie! Dowiedz się, drogi przyjacielu, że nie jestem połową. Jestem całą i kompletną Anetką.
— To są słowa tylko. Chciałem powiedzieć, że ty jesteś mną, a ja tobą.
— Nie, nie bądź mną! Rogerze, pozwól mi zostać sobą.
— Czyż nie uczynimy tego, łącząc w jedno życie nasze.

222