ko urządzić zgóry w ustalonych formach, oczywiście, z komfortem, ale na całą przyszłość wyznaczyć własne życie i moje także. Jabym tego nie chciała. Ja nie chcę. Czuję, że zaczynam dopiero, że szukam i wiem, że muszę szukać, szukać samej siebie.
Roger patrzył dobrodusznie, z przekorą w oczach.
— A czegóż to właściwie szukasz?
Widział w tem jeno chimery dziewczęce. Odczuła to i powiedziała wzruszona:
— Nie kpij!... Nie jestem niczem wielkiem i nie unoszę się zarozumiałością. Ale wiem, co jestem... mam przed sobą życie... marne życie, coprawda, jakże krótko potrwa i nie powtórzy się już. Mimo to jednak przysługuje mi prawo... nawet nie tak, to zbyt egoistyczne, prawda... mam tedy obowiązek nie zmarnować go, nie wydać na los przypadku...
Miast wzruszenia, uczuł się dotkniętym.
— Sądzisz, że wydajesz się na przypadek losu, że życie twe ulegnie zatracie? Czyż nie będzie miało pięknego, bardzo pięknego celu?
— Piękny cel, niezawodnie... ale jaki? Co mi ofiarujesz?
Zaczął opisywać ponownie, z wielkim zapałem swą polityczną karjerę, przyszłość, o której
Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana I.djvu/236
Ta strona została przepisana.
224