— Znam inny sposób! — rzekła.
— Jakiż to?
— Najstarszy, a najlepszy chyba. Wszakże uczniowie Chrystusa rozdawali i porzucali wszystko i szli pomiędzy lud.
— Cóż za utopja!
— Tak, prawda. Ty nie jesteś utopistą, Rogerze. Myślałam tak zpoczątku. W polityce kierujesz się względami realnemi. Pewną jestem, że przy swych zdolnościach osiągniesz w przyszłości wielkie sukcesy. Powątpiewając w sprawę, nie wątpię w ciebie. Zrobisz piękną karjerę. Widzę cię już przywódcą stronnictwa, jako oklaskiwanego mówcę, zbierzesz w parlamencie większość, zostaniesz ministrem...
— Dość tego! — powiedział. — Makbecie, zostaniesz królem!...
— Tak. Jestem potrochu prorokinią... gdy idzie o innych. Przykre tylko, że nie mam tego daru odnośnie do samej siebie.
— Cóż w tem trudnego! Jeśli zostanę ministrem, to ciebie to również dotyczy... Powiedz, nie miałabyś ochoty?
— Na co? Na tekę ministra? Wielkie nieba! Najmniejszej ochoty! Przepraszam, cieszyłoby mnie to dla ciebie i gdybyśmy byli razem, wierz mi, grałabym jak należy swą rolę, byłabym szczę-
Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana I.djvu/238
Ta strona została przepisana.
226