Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana I.djvu/241

Ta strona została przepisana.

nie żądał. Czemuż żądasz? Czemu, zda się, uważasz to za prawo swoje? Czemuż nie masz zaufania do mnie i miłości mojej?
Gdy skończył, powiedziała:
— To bardzo piękne. Nie jestem, jak wiesz, zdolna wysłowić tego wszystkiego równie dobrze. Możliwe jednak, że mogłabym to przy sposobności odczuć.
— Możliwe?... Przy sposobności? — zawołał.
— Zdaje ci się to mało... prawda? Ale znaczy więcej, niż się zdaje... Nie lubię obiecywać więcej (może też i mniej) niźli mogę dotrzymać. Nic nie wiem zgóry. Trzeba coś wziąć na kredyt. Jesteśmy uczciwi, Rogerze, kochamy się, zrobię, co się da.
Podniósł ręce wgórę.
— Co się da?!... — wykrzyknął.
Uśmiechnęła się i odrzekła:
— Udziel mi kredytu, apeluję do niego, a mam wiele żądań...
— Mów! — powiedział ostrożnie.
— Kocham cię, Rogerze, ale chcę żyć prawdą. Od dziecięcych lat byłam dość samotna, a bardzo swobodna. Ojciec zostawił mi zupełną niezawisłość, której nie nadużywałam, gdyż wydawała mi się całkiem naturalną i była rzeczą zdrową.

229