że kobieta kochająca go, winna mu całe swe życie, dostając wzamian cząstkę jego życia. W gruncie duszy hołdował owej starej wierze w wyższość mężczyzny, która sprawia, że temu, co daje, przypisuje jakąś treść wyższą. Ale nie byłby się do tego przyznał, bowiem był dobrym chłopcem i ugrzecznionym Francuzem. Ile razy Anetka domagała się pełnych praw dla kobiety, przywodząc na dowód przykład mężczyzny—męża...
— To całkiem co innego! — mówił Roger — z uśmiechem.
— Czemuż to? — pytała.
Roger unikał odpowiedzi. Przekonanie, którego się nie podaje w wątpliwość, narażone bywa mniej na zachwianie. Poglądy Rogera zapuściły silne korzenie, a Anetka złą obrała drogę, chcąc by zwątpił w siebie. Wszystkie jej kroki i wysiłki odnalezienia terenu dla porozumienia, po daremnej próbie narzucenia mu swych idei, wszystko to tłumaczył sobie Roger jako nowy dowód wpływu, jaki ma na nią. I coraz był pewniejszy siebie i stawał się nawet trywjalny. Nagle Anetka wpadała w złość, a głos jej drżał z rozdrażnienia. W takich razach Roger czynił zwrot na pięcie i wracał do metody, jaką się tak dobrze, jak sądził, posługiwać umiał. Obiecywał, śmiejąc się, wszystko, czego chciała. Ton, jak mówią, czyni znośną
Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana I.djvu/252
Ta strona została przepisana.
240