dobrze wytresowaną, i pouczano wszystkiego. Dowiadywała się, w jakim porządku toczyć się winny brissotowskie dni, miesiące i pory roku, jakie winny ją łączyć stosunki z mieszkańcami prowincji i Paryża, jakie ma obowiązki powinowactwa, jakie winna składać wizyty, dawać obiady, słowem, słuchać musiała litanji przepisów, pod których brzemieniem uginają się kobiety, dumne zresztą z tego, bo trud jaki ponoszą i ruch nieustanny daje im złudzenie, że przecież przydają się na coś. Anetka znieść nie mogła wprost tego zmechanizowanego życia, tego fałszu w stosunkach i owego nieustannego konwencjonalizmu. Wszystko unormowane było naprzód, praca i rozrywki, były bowiem i rozrywki, chociaż zgóry przepisane. Niech żyją kłopoty niespodziane, przekraczające program!... Ale nie było nadziei nawet na te nadprogramowe przykrości. Anetka czuła, że ją przyciosywują, jak kamień na wmurowanie przeznaczony. Miała zostać osadzona na piasku i wapnie, na silnym cemencie firmy Brissot.
Przesadzała zresztą surowość tego życia. Grał w niem rolę znaczną, jak w każdem innem, nieprzewidziany przypadek. Panie Brissot groźniej się przedstawiały w słowach, niż czynach, miały pretensję kierowania wszystkiem, ale było bardzo
Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana I.djvu/255
Ta strona została przepisana.
243