nych zresztą kłamstwem. Anetka kłamać nie umiała...
Cóż czynić? Wyjść z dwuznacznej sytuacji co prędzej i za wszelką cenę! Ponieważ okazało się, że niesposób jej będzie żyć w tym związku, trzeba zerwać zaraz jutro!...
Zerwać! Wyobraziła sobie osłupienie rodziny, skandal... Ale mniejsza z tem... Gorsza rzecz cierpienie Rogera. Natychmiast ujrzała przed sobą na tle nocy postać ukochanego. Porwał ją wir namiętności. Płonąca, a zlodowaciała leżała nieruchomo w łóżku na grzbiecie, z oczyma otwartemi i tlumiła bicie serca.
— Rogerze, drogi mój, przebacz! — błagała. — Ach, gdybym mogła ci oszczędzić tego zmartwienia! Ale nie mogę, nie mogę!...
Oblała ją fala miłości i takich doznała wyrzutów, że gotowa była biec do Rogera, paść przy łóżku jego, ucałować mu ręce i powiedzieć:
— Uczynię wszystko, co chcesz...
Jakto, czyż go jeszcze kochała? Zbudził się ponownie bunt.
— Nie, nie kocham go już!...
Kłamała dalej z pasją:
— Nie kocham go!
Daremnie!... Kochała go dalej, kochała bardziej niż dotąd. Może nie najszlachetniejszą
Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana I.djvu/260
Ta strona została przepisana.
248