Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana I.djvu/268

Ta strona została przepisana.

wiarę w siebie, grunt mu się z pod stóp usuwał, nie wiedział co począć. Anetka, poruszona jego wielkiem strapieniem, rzekła:
— Przyjacielu drogi, nie placzże!... Życie masz przed sobą... piękne życie... cóż ci po mnie...
Jęczał dalej:
— Nie mogę obejść się bez ciebie. Nie wierzę już w nic... Nie wierzę w życie...
Rzucił się przed nią na kolana.
— Zostań! Zostań! Uczynię wszystko, czego żądasz... wszystko!
Anetka wiedziała, że obiecuje więcej, niż może dotrzymać, mimo to jednak uczuła wzruszenie. Odrzekła łagodnie:
— Nie, drogi przyjacielu, mówisz szczerze, ale nie mógłbyś dopełnić tego, albo cierpiałbyś, a ja wraz z tobą. Życie nasze byłoby szeregiem konfliktów.
Widząc, że nie zachwieje jej postanowieniem, wybuchnął znów płaczem, wił się u jej nóg. Anetkę przejęła miłość i politowanie. Energja jej stopniała. Chciała odzyskać równowagę, ale nie mogła się ostać przed tym płaczem. Nie myślała już o sobie, ale wyłącznie o nim. Gładziła drogą głowę jego, spoczywającą u jej nóg, i mówiła mu czule słowa. Podniosła swego wielkiego, zrozpaczonego

256