ową osobę obcą, która, mimo krzywdy, obcą jej całkiem nie była.
Oburzała ją pogodna swoboda, z jaką spokojnie „tykająca“ go w listach Sylwja dysponowała jej ojcem, jakby posiadała go wyłącznie dla siebie. To też starała się uchwycić bezczelną nieznajomą, by ją pogrążyć. Ale mała intruzka wymykała się jej spojrzeniu. Zdawało się, że mówi:
— On jest mój, mam krew jego w żyłach! Im bardziej złościła się Anetka, tem silniej twierdzenie to przenikało w jej głąb. Walczyła tak uporczywie, że wkońcu nawykła do walki i nawet do przeciwniczki. Pierwsza myśl, jaka jej się jawiła rano, była Sylwja, a przekorny głos rywalki twierdził teraz:
— Mam twoją krew!
Słyszała ją tak wyraźnie, tak żywą stała się wizja nieznanej siostry, że pewnej nocy, w stanie półsnu Anetka wyciągnęła ramiona, by ją pochwycić.
Nazajutrz zagniewana, z protestem w sercu, ale zwyciężona, uczuła, że ogarnięta została pragnieniem, któremu obronić się nie może. Ruszyła tedy z domu szukać Sylwji.
Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana I.djvu/39
Ta strona została przepisana.
27