Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana I.djvu/47

Ta strona została przepisana.

strowały się od stóp do głowy. Sylwja, wielce ugrzeczniona, porównywała swe nogi długie, cienkie w kostce, oraz maleńkie stopki nagie w pantofelkach, z grubą nieco osadą stóp Anetki, a Anetka wzamian, patrząc na piękne ręce Sylwji, notowała mimowoli, że ma żyłki narysowane niebieskim ołówkiem i zbyt różowe paznokcie. Stało tu przeciw sobie nietylko dwoje młodych dziewcząt, ale dwie rodziny współzawodniczące, zbrojne i gotowe na wszystko. Zazdrość osiągnęła tak wrogie napięcie, że od pierwszego rzutu oka dostrzegały wszystkie aż na dnie skryte błędy, winy, grzechy starannie tajone, oraz mnóstwo rzeczy, o których dotycząca zgoła nie wiedziała. Sylwja dostrzegała w Anetce demona pychy, srogość zasad, gwałtowny despotyzm, co nie miał w niej jeszcze okazji wyjść na jaw, Anetka zaś widziała oschłość jej serca i fałsz, uśmiechnięty powabnie. Pokochawszy się później, czyniły wysiłki, by zapomnieć o tem wzajemnem badaniu, narazie jednak wrogi nastrój ukazywał im wszystko w powiększeniu. W pewnych sekundach nienawidziły się. Anetka myślała z przerażeniem:
— To źle, to źle! Ja winnam dać przykład!
Rozglądała się po skromnym pokoiku, patrzyła na okno, firanki szydełkowe, prześwietlone teraz księżycem, dach i kominy przeciwległego

35