starsza siostra oparta o ramię młodszej, zadowolonej wielce, że tak szybko ugruntowała swą władzę.
Po chwili Anetka podniosła głowę i teraz, opanowawszy pierwsze wzruszenie, zaczęły rozmawiać jak dawne przyjaciółki.
Tym razem nie miały zamiarów wrogich, przeciwnie, obie chciały poddać się wzajem. Ale nie całkiem. Wiedziały, że w każdej tkwią rzeczy, których pokazywać nie wolno, nawet wówczas, gdy się kocha. Właśnie wówczas. Tylko nie wiedziały co kryć. Każda zwierzając się drugiej, tając swe sekrety, śledziła co znieść może miłość tamtej i niejedno zwierzenie, zaczęte szczerze, chwiało się w połowie drogi, zdanie rwało się i kończyło ślicznem kłamstewkiem. Nie znały się wcale, a z wielu względów były sobie tajemnicą, oszałamiającą poprostu, stanowiły dwie natury, dwa światy, mimo wszystko, obce. Sylwja przystroiła się na tę wizytę powabnie (myślała o tem więcej, niźli chciała przyznać), a że to umiała, przeto na Anetce wywarła wrażenie, przyczem jednak niemile tknęły ją pewne sztuczki kokieterji. Sylwja to spostrzegła, ale nie zmieniła niczego, a owa starsza siostra, wolna, naiwna, płomienna, pociągała ją i onieśmielała potrochu. Obie były dowcipne i doskonałe spostrzegaczki, nie traciły przeto jednego spojrzenia, ni refleksji.
Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana I.djvu/55
Ta strona została przepisana.
43