Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana I.djvu/67

Ta strona została przepisana.

pod względem fortuny siostrę, a siostra zrozumiała. Anetka zachwycała się wszystkiem, chlebem i doskonale przyrządzonym kotletem, a największą im radość sprawił deser, poziomki ze śmietaną, delektowały się też ich smakiem.
Ale rozmowa bardziej jeszcze niż jedzenie absorbowała języki, mimo że paplały o drobnostkach, szczęśliwe, iż mogą na siebie patrzeć słyszeć głosy. Instynkt ma swe drogi najkrótsze i najpewniejsze. Nie czas było jeszcze na tematy ważne. Gadały tedy wkółko wesoło i niefrasobliwie, niby osy, co oblatują z brzękiem talerz dziesięć razy, zanim na nim siądą. I nie siadły na tym talerzu...
Sylwja wstała, mówiąc:
— Teraz idę pracować.
Anetka zrobiła minę dziecka, któremu nagle odbiorą ciastko, i rzekła:
— Tak nam było dobrze. Szkoda, że już koniec!
— I mnie żal! — zaśmiała się Sylwja. — Kiedyż wznowimy pogadankę?
— Jak najprędzej, a musi trwać długo! Tą się nie nasyciłam.
— Tedy dziś wieczór. Przyjdź po mnie pod pracownię, koło szóstej.
Anetka się zmieszała.

55